W ostatni wtorek zadzwonił do mnie redaktor z Sądeczanina – sądeckiego portalu informacyjnego z pytaniem o moją ocenę wyroku sądu (surowego bardzo) wydaną za ostre bluzgi skazanego nieszczęsnego blogera. W trakcie rozmowy dowiedziałem się od mojego rozmówcy, że inny radny uważa w świetle tegoż wyroku, iż każdy decydując się na bycie politykiem musi liczyć się z możliwością takiego ataku, że to normalne, bo wybrał sobie taki los i tak dalej (kary za niewybredne komentarze w sieci to cenzura) . No cóż, szanuję kolegę radnego Artura, szanuję oczywiście jego poglądy, ale… ale się z nimi nie zgadzam, absolutny brak akceptacji dla takiego punktu widzenia z mojej strony!
Otóż, jeśli odebrałbym wypowiedź mojego adwersarza (za pośrednictwem choćby mediów) w świetle filozofii, to jakoś by to było i jakoś by to przeszło, filozofia mojego kolegi radnego miałaby jakąś też szansę na dalszy jej byt. Jestem przekonany, że mój kolega radny poza bytu filozofii chętnie posłużył by się siłą logiki? A cóż na tę teorię logika? – logika podpowie, że skoro samorządowiec (jakikolwiek publiczny) idąc za przytoczoną w odnośniku teorią pana Artura da się obkładać inwektywami, to czemuż nie miałaby ta liberalna dusza radnego z PIS dopuścić prawa okradania go, bicia, szantażowania… przecież wiedział, że jest osoba publiczną. Powiem wprost: nonsens!
W tym świetle nieskromnie przypomnę mojemu koledze radnemu, że jeśli nie podoba mu się prawomocny wyrok, że jeśli uważa, że prawodawstwo, na którego podstawie oskarżono nieszczęsnego blogera nie podoba się ikonie sądeckiego Prawa i Sprawiedliwości, to miejscem do zmiany nie jest tylko krytyka wyroku (jaki on by nie był) a parlament, który z racji swego mandatu stanowi stosowane w Polsce prawo, na pewno adwersarz mój o tym wie!
Nie chcąc już dłużej pastwić się nad w moim mniemaniu nieszczęsną filozofią liberalnego pojęcia i prawa i sprawiedliwości mojego kolegi radnego z PISu, jednocześnie chcę zapewnić internautów, blogerów i wszystkich uczestników z wirtualnej przestrzeni , że podstawą dla mnie – kanonem jest wolność słowa, wypowiedzi i światopoglądu. Jednak uważam, że mylenie wolności słowa z ubliżaniem komuś i folgowaniu sobie po czyjeś tożsamości (nie raz kosztem rodziny i bliskich) jest ZŁEM. Utwierdzanie innych w tym złym zwyczaju może spowodować, że wielu internautów nie zda sobie sprawy z tego, że łamie prawo, za które w państwie prawa każdy obywatel przecież odpowiada. Nikomu nie przyszło do głowy to, że różnić się może np. kradzież w e-przestrzeni od kradzieży w „realu” – to przestępstwo i to przestępstwo! Zatem nie podlizujmy się tym, którzy chcieli by ubliżać a edukujmy jakie są granice prawa, bo jeśli nam się ono nie podoba to osoba publiczna wie ( i wiedzieć musi) jak prawo zmienić i jak je stanowić! Owszem osobie publicznej zadaje się pytania i należy oczekiwać w takiej sytuacji na odpowiedź a nie na pozew. Wyzywanie jednak kogoś od najgorszych, to nie jest pytanie i nie powinno być spódnicą rzekomych opinii i poglądów blogera, za którą później chowa ów wątpliwej renomy śmiałek.
Przy tej okazji jeszcze raz podkreślę swoje zdumienie i swoisty podziw na tym jak ja sądecki konserwatysta z platformy muszę studzić liberalne – prawne zapędy mojego kolegi z Rady Miasta Nowego Sącza, ikony sądeckiego PISu.
Pozdrawiam Grzegorz Fecko