W DTS o rodzinnej pasji „Z DZIECKIEM W PLECAKU”

źródło: https://www.dts24.pl/z-dzieckiem-w-plecaku/ cały tekst:

Z DZIECKIEM W PLECAKU

Grzegorz Fecko wstaje o godzinie 1:30. Dzieci pół godziny później. Niektórych nawet nie budzi, dosypiają w samochodzie. Dzięki temu o czwartej są już na szlaku. Mają cały dzień dla siebie, a wiele godzin marszu z maluchami to nie żarty. Czasami kogoś ociera but albo ktoś inny ma wiele ważnych pytań, na które trzeba znać odpowiedzi. Namawialiśmy w DTS, by tegoroczne wakacje spędzić w naszym regionie, no to mamy! Ale takiego odzewu się nie spodziewaliśmy. Prawdopodobnie przy okazji naszej akcji odkryliśmy najbardziej turystyczną rodzinę w Nowym Sączu. Aneta i Grzegorz Fecko oraz ich czwórka dzieci są najdzielniejszymi piechurami jakich znamy! – W zasadzie każdą wolną chwilę wykorzystujemy na wędrówki, nie tylko piesze, ale też rowerowe – mówi Grzegorz Fecko, znany głównie jako miejski radny, a kilka lat temu również kandydat na prezydenta miasta. – Wszystkie nasze dzieci zaczynały górskie wędrówki w wieku 1,5 roku, czyli w momencie, kiedy ich kręgosłupy były już na tyle silne, by mogły bezpiecznie wytrzymać w plecaku kilka godzin marszu. Najstarsza córka Magdalena ma dzisiaj 10,5 roku. Debiutowała oczywiście w plecaku-foteliku, a kiedy miała 4 lata, wyszła samodzielnie na Halę Łabowską. Stanisław (6,5 roku) na własnych nogach zdobył Turbacz z Koninek już dwa lata temu. Rok później samodzielnie zaliczył Morskie Oko oraz Świstówkę. Dzięki temu może o sobie powiedzieć, że jest doświadczonym piechurem. Dzieci Fecków szczególnie lubią szlaki, na których trzeba używać łańcuchów, wszak debiutowały podejściem na Szpiglasową od Pięciu Stawów. Cóż się dziwić, że lubią łańcuchy i mocne ekspozycje wspinaczkowe. Chyba jako jedyne w Nowym Sączu w ramach placu zabaw mają rozciągnięty 9-metrowy łańcuch na stromej skarpie za domem. Na tyle pilnie ćwiczą podejścia, że Staszek niedawno zapytał taty, czy mógłby kupić już prawdziwą uprząż wspinaczkową. Ojciec obiecał dofinansowanie do oszczędności 6-latka. Dziecku wyraźnie spodobało się na ściance wspinaczkowej i pewnie żałuje, że nie może chodzić tam częściej, ale tańczenie w zespole Mała Helenka zobowiązuje i zabiera sporo czasu. – Lubimy te wspólne wyjścia w góry i to co najmniej z kilku powodów – mówi Grzegorz Fecko. – Po pierwsze, to świetny trening kondycyjny. Po drugie mamy dużo czasu, żeby pobyć razem i kiedy tak maszerujemy przez wiele godzin, to z dzieci wychodzą gaduły, które potrafią zadać setki najdziwniejszych pytań. Nie ograniczamy się więc do rutynowego „co tam w szkole”? Świetna jest taka duchowa relacja z dziećmi. Do tego hartują się fizycznie. Dziesięć godzin marszu to nie żarty. Czasami stopy są obtarte, muszę wyciągać lepce, ale noga dziecka szybko rośnie i buty, które były dobre dwa miesiące temu, teraz obcierają. Zresztą coraz częściej tak bywa, że to ja podczas wspinaczki jako pierwszy rzucam hasło „proszę wolniej”. Widocznie mam zaległości, ale ja pierwszy raz wyszedłem w Tatry stosunkowo późno, bo jak miałem 6 lat. Najmniej narzeka najmłodszy Piotruś (2,5 roku), bo w foteliku na plecach u ojca może sobie uciąć drzemkę o swojej ulubionej porze czyli około 11. Katarzyna (3,5) nie ma już taryfy ulgowej, ale u Fecków nikt na taką nie liczy. Wszystkie dzieci przyzwyczajone są do treningu. Oprócz pływania mocno stawiają na kolarstwo. Niedawno całym rodzinnym peletonem (z wyłączeniem Piotrusia) przejechali… 50 km (słownie pięćdziesiąt). Ich osiągi mogą zawstydzić wielu dorosłych cyklistów. Nie ma się jednak co dziwić dziecięcej kondycji, skoro zamiast siedzenia przed komputerem i gier na smartfonie wybierają aktywność fizyczną. W styczniu całą rodziną poszli do Morskiego Oka – 8 km w kopnym śniegu! Dzieci miały ogromną frajdę brnąc w śniegu po pas. No i jakby się tam nie wybrali, to minionej zimy mogłyby śniegu nie widzieć. (MOL)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *