Łezka się w oku kręci, kto starszy, ten pamięta. Jedni się z śmiali, inni drwili a inni „ściemniali” na czynach społecznych dawnego ustroju. Jako wówczas młody człowiek powiedzmy w latach osiemdziesiątych i końcu siedemdziesiątych byłem świadkiem takich czynów, bez zbędnej propagandy mieszkańcy Roszkowic pomagali w budowie drogi, linii gazowej, pętli autobusowej itp. Władza ówczesna chętnie pomagała tym, którym się chciało, przy okazji wykazywała chwalebne skutki czynów społecznych. Mówiąc krótko, wszystkim się opłacało. Przy tym wszystkim więzi społeczne się wzmacniały bo nic tak nie łączy jak ciężka wspólna praca nad dziełem, z którego po dziś dzień korzystają kolejne pokolenia. To, że nie było internetu, były dwa programy TV z obowiązkowym dziennikiem pchało ludzi do siebie i wyzwalało chwalebne inicjatywy. Chichot historii zatoczył koło ogromnego rydwanu. No właśnie. W ostatnich dniach zniecierpliwieni aktywni mieszkańcy naszej dzielnicy Przetakówka wzięli sprawy w swoje ręce i nie tylko włożyli własne siły i pracę, ale wyłożyli ciężki grosz na kliniec, którym podsypali dość młoda jak na sędziwy wiek Nowego Sącza ulicę z zacnym patronem Władysławem Hasiorem we własnej osobie. O ile zdesperowani mieszkańcy zapomnianej ulicy potrafili znieść i akceptowali często surową i wymagającą jednocześnie w swym wyrazie twórczość awangardową patrona ich drogi Władysława Hasiora, o tyle brodzących w błocie i kałużach w deszcz i na roztopach powracających ze szkół widoku swych dzieci po tych przejściach zdzierżyć nie mogli. Nie wiadomo kto, nie wiadomo kiedy usypał równiuteńką warstwę klińca i droga jest jak się patrzy. Skoro nie zdążyliśmy pomóc , skoro nie zrobimy z tego wydarzenia godnego minionej epoki, znajdźmy jeszcze trochę klińca, usypmy jako miasto grubszą warstwę bitej drogi i w ten oto sposób zadośćuczyńmy i doceńmy aktywność, ofiarność i zaangażowanie anonimowych budowniczych, bez kamer, bez wstęg i bez przemówień.
Grzegorz Fecko